16 grudnia 2007

Felieton pierwszy

Muzyka ma wiele definicji. Dla jednych może być postrzegana jako fizyczna fala, matematyka, dla drugich jako rozrywka, dla trzecich jako sposób na życie.
Jest po prostu narzędziem, którym człowiek może się bawić na swój własny, niezrozumiały dla innych sposób.

Jak każdą dziedzinę życia, można taktować ją jako naukę, fizykę, matematykę pełną logiki. Są ludzie, którzy zbesztaliby mnie za te słowa. W końcu człowiek nie jest maszyną, muzyka nie jest matematyką a człowiek nigdy się nie myli, czyż nie?

Nie ma chyba piękniejszej rzeczy od rozumienia tego, co się postrzega.
Coś co zachwyca człowieka, piękny wschód słońca na przykład, to wszystko prowadzi do myśli: "czemu tu jest tak pięknie".

Muzyka można charakteryzować na różne sposoby. Podam kilka cech, które sprawiają, że jego wytwory są autentyczne i wartościowe:

Muzyk: - nie chce pieniędzy za swoje utwory
- dzieli się ze światem swoimi utworami
- intensywnie nad nimi pracuje, myśląc bez przerwy o tym procesie
- nie chce się przypodobać nikomu
- dogłębnie analizuje siebie i teorię muzyki w swoich rejonach muzycznych
- jest samokrytyczny, edytuje swoje utwory, zawsze uznaje, że można to zrobić
lepiej
- eksperymentuje, poszukuje nowych rozwiązań
- jest przeciwnikiem chaosu
- interesuje się procesem tworzenia zarówno w sferze czysto teoretycznej
jak i studyjnej
- pije zajebiście duuuuużo kawy

W kolejnym odcinku uzasadnię argumenty.

15 listopada 2007

taaa

JA: (23:57)
piosenka o
bombie atomowej ;p
Żubr: (23:57)
aha
Żubr: (23:57)
bomba
Żubr: (23:57)
:P

.....

JA: (00:13)
do roboty ;p
JA: (00:16)
:>
Żubr: (00:17)
ze co?
Żubr: (00:17)
ze teraz mam?
Żubr: (00:17)
spac ide:)
JA: (00:17)
xD dobranoc ;p
JA: (00:18)
to jak cos wiesz nad czym masz siedziec ;p inwencja dowolna ogolnie zrob jeden wielki nalot i spuść bomby xD

13 listopada 2007

Neurologia samoświadomości
Autor tekstu: V.S. Ramachandran
Tłumaczenie: Sławomir Szostak

Czym jest jaźń? Jak aktywność neuronów prowadzi do poczucia bycia świadomą ludzką istotą? Wierzę, że nawet ten najbardziej odwieczny z filozoficznych problemów podda się w końcu metodom nauki empirycznej. Wydaje się coraz bardziej prawdopodobne, że jaźń nie jest holistyczną właściwością całego mózgu, powstaje ona raczej z działalności określonych zestawów powiązanych ze sobą obwodów mózgowych. Jednak musimy wiedzieć, które obwody są krytyczne dla działania procesu, oraz jakie są ich funkcje. To rekursywność — aspekt jaźni, który umożliwia nam kierowanie się „do środka" - daje nam tę unikatową, paradoksalną właściwość.

Horace Barlow, Nick Humphrey, David Premack i Marvin Minsky jako jedni z wielu zasugerowali, że świadomość mogła wyewoluować pierwotnie w kontekście społecznym. Minsky mówi o drugim, równoległym mechanizmie, który wyewoluował w ludziach, aby tworzyć wyobrażenia wcześniejszych wyobrażeń, a Humphrey argumentował, że nasza zdolność do obserwowania samego siebie mogła na drodze ewolucji pojawić się jako swoista specjalizacja w celu konstruowania sensownych modeli umysłów innych ludzi, aby przewidzieć ich zachowania. „Wywołuję w sobie uczucie zazdrości, żeby zrozumieć jak ktoś inny czuje zazdrość" — to szybki sposób na przewidzenie jak zachowa się ta osoba.

Tu zatrzymam się nad rozwinięciem tych przemyśleń. Jeśli uda mi się zrobić krok poza dotychczasowe horyzonty, to tylko dzięki „staniu na barkach gigantów". Uściślając, rzucam myśl, że „świadomość innych" mogła wyewoluować najpierw, a potem, jak to często bywa w procesie ewolucji, całkowicie na odwrót niż byśmy się tego spodziewali, ta sama zdolność została wykorzystana, aby wykonać model własnego umysłu — zdolność ta to samoświadomość. Myślę także, iż specyficzny system neuronów zwanych neuronami lustrzanymi jest zaangażowany w działanie tej zdolności. Na końcu eseju przedyskutuję kilka klinicznych przypadków, aby zilustrować te pomysły oraz podam kilka prognoz, które można by przetestować.

Jest wiele aspektów jaźni. Posiada ona poczucie jedności, mimo rzeszy wrażeń zmysłowych oraz przekonań. W dodatku, posiada poczucie ciągłości w czasie oraz kontroli nad własnymi czynnościami (wolna wola), poczucie zakotwiczenia w ciele, własnej wartości, godności oraz śmiertelności (lub nieśmiertelności). Każdy z tych aspektów jaźni może pośredniczyć w różnych ośrodkach w odmiennych częściach mózgu i tylko dla wygody określamy to jednym słowem.

Jak zauważyłem wcześniej, jest jeden aspekt jaźni, który wydaje się być dziwaczniejszy niż wszystkie inne — aspekt ten, to bycie świadomym samego siebie. Proponuję rozważyć tezę, że grupa neuronów zwanym neuronami lustrzanymi jest szczególnie zaangażowana w tę zdolność.

Odkrycia neuronów lustrzanych dokonali G. Rizzolati, V. Gallase i I. Iaccoboni podczas rejestrowania zachowań mózgów małp wykonujących określone czynności skierowane na osiągnięcie celu. Dla przykładu, w chwili gdy małpa sięgnęła po orzeszek ziemny, pewien neuron w obszarze przedruchowym (w płacie czołowym) uaktywniał się. Inny neuron uaktywniał się, kiedy małpa wciskała guzik, a jeszcze inny, kiedy ciągnęła za dźwignię. Istnienie takich „rozkazujących" neuronów, które kontrolują celowe czynności, było znane od lat. Zdumiewające jest to, że podzbiór tych neuronów ma pewną dodatkową, unikatową cechę. A mianowicie, neuron nie tylko wtedy wysyłał sygnał, kiedy małpa sięgała po ziemny orzeszek, lecz również wtedy, gdy małpa obserwowała, jak inna małpa sięga po fistaszek!

Neurony te zostały określone mianem „neuronów lustrzanych" (lub w laboratoryjnym żargonie monkey-see-monkey-do' neurons). Była to niezwykła obserwacja, ponieważ implikowała, że neuron (lub bardziej poprawnie, sieć, której neuron jest częścią) nie tylko generował ściśle specyficzne rozkazy („sięgnij po orzeszek"), lecz także był zdolny adaptować punkt widzenia innej małpy. Neuron ten wykonywał pewien rodzaj wewnętrznej symulacji wirtualnej tego, co druga małpa robiła, aby wydedukować, co tamta może „knuć". W skrócie, był to neuron „czytający w myślach".

Neurony w przedniej obręczy pasa kończyn lewej półkuli mózgowej reagują, jeśli pacjent jest kłuty igłą; neurony te nazywane są neuronami czuciowymi bólu. Godne uwagi jest to, że badacze z uniwersytetu w Toronto odkryli, iż neurony te wykazują aktywność również wtedy, kiedy pacjent obserwuje jak inni są kłuci igłą. Nazywam te neurony „neuronami empatii" lub „neuronami Dalaj-Lamy", ponieważ niwelują barierę pomiędzy nami a innymi. Proszę zauważyć, że mówiąc o tym, wcale nie mam na myśli żadnej metafory; neuron lustrzany zwyczajnie nie rozumie różnicy pomiędzy sobą a innymi.

Naczelne (w tym ludzie) są wysoce społecznymi istotami, a wiedza o tym, co ktoś „knuje" (stwarzanie wewnętrznej symulacji czyjegoś umysłu) jest kluczowa, jeśli chodzi o przetrwanie, co zyskało nam tytuł „makiawelistycznego naczelnego". W eseju dla „Edge" (2001) zatytułowanym Mirror Neurons and the Great Leap Forward (Neurony lustrzane i wielki skok naprzód) wysunąłem tezę, że poza dostarczaniem neuronowego podłoża dla odgadywania intencji ludzi (co też odnotowała grupa Rizzolatiego), rozwój i dalsze skomplikowanie neuronów lustrzanych w hominidach mogły grać kluczową rolę w rozwoju wielu typowo ludzkich właściwości, takich jak empatia, uczenie się poprzez naśladowanie (a nie metodą prób i błędów) oraz przyśpieszone przekazywanie tego, co nazywamy „kulturą". A „wielki skok naprzód" to — przyśpieszone lamarckowskie przekazywanie „przypadkowych" - niepowtarzalnych pomysłów [_1_].

Chciałbym teraz zwrócić uwagę na główny punkt tego eseju — naturę jaźni. Kiedy myślisz o twojej własnej osobowości, to co przychodzi ci do głowy? Masz poczucie patrzenia w głąb własnych myśli oraz uczucie „obserwowania" siebie, podczas gdy zajmujesz się własnymi sprawami — tak jakbyś patrzył na siebie z perspektywy innej osoby. Jak to się dzieje?

Ewolucja często wykorzystuje wcześniejsze struktury, aby rozwinąć całkowicie nowe umiejętności. Chciałbym zaznaczyć, że gdy już wytworzyła się umiejętność łączenia „abstrakcji międzymodalnych" [_2_] (cross modal abstraction) np. pomiędzy optycznym „pionem" na siatkówce oka a reagującym na bodźce świetlne „pionem" sygnalizowanym przez mięśnie (by uchwycić gałąź drzewa), ustanowiło to etap do wyłonienia się neuronów lustrzanych w hominidach. Neurony lustrzane występują obficie w płacie ciemieniowym dolnym — strukturze, która przeszła przyspieszoną ekspansję w małpach człekokształtnych, a potem w człowieku. W miarę jak mózg ewoluował dalej, płat rozdzielił się na dwa zakręty kory mózgowej - zakręt nadbrzeżny (supramarginal gyrus), który pozwala „rozmyślać" nad własnymi oczekiwanymi działaniami, i na zakręt kątowy (angular gyrus), który pozwala „rozmyślać" nad własnym ciałem (usytuowany z prawej strony) i być może także nad społecznym i lingwistycznym aspektem jaźni (lewa półkula mózgowa). Wspominałem gdzie indziej, że neurony lustrzane zasadniczo wykonują pewien rodzaj abstrakcji przez aktywność na mapach wizualnych i motorycznych. To z kolei mogło dać drogę bardziej konceptualnym typom abstrakcji; takim jak np. metafora („weź się w garść").

Jak wszystko to prowadzi do samoświadomości? Myślę, że samoświadomość to po prostu używanie neuronów lustrzanych do „patrzenia na siebie tak, jakby ktoś patrzył na mnie" (słowo „mnie" obejmuje także część procesów mózgowych). Mechanizm neuronów lustrzanych zawiera ten sam algorytm, który wyewoluował pierwotnie, aby wspomóc rozumienie zachowań innych osób, a potem został zwrócony do wewnątrz, by spojrzeć na własną świadomość. I to w istocie jest podstawą dla pojęć takich jak introspekcja. Może nie jest przypadkiem, że używamy fraz takich jak „bycie świadomym", podczas gdy naprawdę mamy na myśli, że jesteśmy świadomi tego, że inni są świadomi nas. Jest też powiedzenie „rozważam nad czymś", które oznacza, że ma się na myśli świadomość naszego myślenia. Innymi słowy, umiejętność samoobserwacji lub rozważania może być pewnym metaforycznym rozszerzeniem zdolności neuronów lustrzanych do czytania myśli innych ludzi. Często milcząco zakłada się, że unikatowa ludzka umiejętność do konstruowania „Teorii Innych Umysłów" (TOM — Theory of Other Minds) — umożliwiającej patrzenie na świat z perspektywy innych ludzi, czytanie w myślach, zgadywanie co ktoś kombinuje — musiała pojawić się dopiero po pojawieniu się poczucia własnej jaźni. Spierałbym się, że jest właśnie na odwrót; TOM wyewoluował najpierw jako reakcja na potrzeby społeczne, a potem, jako niespodziewany dodatek, przyszła zdolność do introspekcji własnych myśli i intencji. Nie roszczę sobie wielkiej oryginalności dla tych pomysłów, są one częścią aktualnego zeitgeistu. Innowacja wywodzi się ze sposobu, w jaki zdobędę dowód z fizjologii i naszej własnej pracy z neurologii. Proszę zauważyć, że nie uważam, iż neurony lustrzane są wystarczające dla powstania świadomości, tylko że grały zasadniczą rolę (w przeciwnym wypadku małpy posiadałyby samoświadomość a jej nie posiadają). Neurony lustrzane musiały osiągnąć pewien decydujący poziom skomplikowania, który pozwoliłby im nadbudowywać na wcześniejszych funkcjach (TOM) oraz łączyć się z określonymi obwodami mózgowymi, przede wszystkim z obszarem Wernicka (rozumienie języka) oraz częściami płatu czołowego.

Czy teoria neuronów lustrzanych wyjaśniająca jaźń pozwala też na inne prognozy? Zważywszy na odkrycie, że dzieci z autyzmem mają deficyt neuronów lustrzanych i odpowiednio zubożałe TOM, to powinniśmy zgadnąć, że mają niekompletne poczucie własnego Ja (z ang. TMM) i trudności z prowadzeniem samoobserwacji. To samo może być powiedziane o innych neurologicznych zaburzeniach; uszkodzenie węzła płacika ciemieniowego dolnego (z ang. TPO, o którym wiadomo, że zawiera neurony lustrzane) oraz części płata czołowego powinno także prowadzić do deficytu pewnych aspektów samoświadomości. Nawiasem mówiąc, test lustrzany Gallupa — usunięcie plamy farby z twarzy podczas patrzenia w lustro nie jest adekwatnym testem na obecność samoświadomości, chociaż jest reklamowany jako taki. Są pacjenci, którzy zawzięcie utrzymują, że ich odbicie w lustrze to naprawdę „ktoś inny", a jednak udaje im się przejść test Gallupa!

Niedawno pokazano, że jeśli przytomny i świadomy siebie pacjent zostanie poddany stymulowaniu płata czołowego podczas neurochirurgii, to czasem doznaje „pozacielesnego" doświadczenia — jakby był oderwanym bytem obserwującym swoje ciało spod sufitu. Myślę, że zjawisko to powstaje w wyniku dysfunkcji systemu neuronów lustrzanych w węźle potyliczno-ciemieniowym na skutek stymulującej elektrody. Neurony te są zwykle aktywowane, gdy „adoptujemy" tymczasowo czyjąś perspektywę widzenia naszego ciała i umysłu. Jednakże jesteśmy zawsze świadomi tego, co robimy, po części dlatego, że inne sygnały (czuciowe oraz „samogenerowane" rozkazowe) mówią nam, że tak dosłownie to wcale nie wychodzimy z siebie (mogą istnieć czołowe mechanizmy wstrzymujące od bezwiednego imitowania ludzi, którzy na ciebie patrzą). Jeśli te mechanizmy pokrewne neuronom lustrzanym są rozstrajane przez stymulującą elektrodę, to rezultatem jest właśnie „pozacielesne" doświadczenie.

Kilka lat temu badaliśmy pacjenta z syndromem zwanym anozognozja [_3_] oraz uszkodzonym płatem ciemieniowym, który zawzięcie zaprzeczał swojemu paraliżowi (a nie był w stanie podnieść ręki na rozkaz lekarza). Godne uwagi jest to, że pacjent ten także nie dowierzał paraliżowi pacjenta siedzącego w przyległym wózku inwalidzkim! Jest to kolejny dowód na to, że dwa pozornie sprzeczne ze sobą aspekty jaźni — indywidualność i silna prywatność kontra wzajemność społeczna — mogą się nawzajem uzupełniać a powstawać z tego samego nerwowego mechanizmu — neuronów lustrzanych. Jak dwie strony wstęgi Mobiusa [_4_] — w rzeczywistości są takie same, nawet jeśli wydają się całkowicie różne.

Czy rozwiązaliśmy problem jaźni? Oczywiście, że nie — zaledwie otarliśmy się o wierzchnią warstwę problemu. Lecz miejmy nadzieję, że wyżłobiliśmy drogę dla przyszłych modeli i badań empirycznych nad naturą Ja, problemu, w badaniu którego filozofowie tak długo nie dokonali żadnego znaczącego postępu (i to wcale nie z braku chęci — głowili się nad nim 3000 lat). Mamy podstawy do optymizmu co do przyszłości badań nad mózgiem — i do rozwiązania prawdopodobnie największej z naukowych zagadek.

Edge, 1.8.2007

4 listopada 2007

Coś o mnie ;)

Piątka w skrócie

Piątka to typ introwertyczny, ciekawy świata, z potrzebą wiedzy o nim, analityczny i wnikliwy. Potrzebuje prywatności aby przemyśleć wszelkie sprawy i uzupełnić energię życiową.

Jak postępować ze mną

* bądź niezależny, nie "czepliwy"
* mów w prosty i zwięzły sposób
* potrzebuję czasu aby poukładać swoje myśli i odczucia
* jeżeli wyglądam na zagubioną, nieobecną lub arogancką, to możliwe, że nie czuję się zbyt komfortowo
* daj mi odczuć, że jestem mile widziana, ale nie zbyt mocno, bo mogę zacząć wątpić w twoją szczerość
* gdy czuję się zirytowana koniecznością powtarzania się, to może dlatego, że powiedzenie o tym było dla mnie trudne już za pierwszym razem
* pomagaj mi unikać powodów do przykrości: wielkich przyjęć, czyjejś głośnej muzyki, przesadnych emocji i ataków na moją prywatność

Co lubię w byciu piątką

* stanie na uboczu i patrzenie na życie w obiektywny nie zaangażowany sposób
* moje poczucie niezależności. robię to co uważam za słuszne i nie przejmuję się wpływami otoczenia
* bycie spokojnym w obliczu kryzysów
* nie uganianie się za materialnym posiadaniem i statusem
* dogłębne zrozumienie rzeczy; dostrzegam skutek i przyczynę

Co jest trudne w byciu piątką

* zbyt wolno ukazuję swoją wiedzę i swoje przemyślenia innym
* źle się czuję gdy zachowuję się defensywnie lub jakbym wszystko wiedziała
* bycie zmuszanym do przebywania z ludźmi gdy tego nie chcę
* oglądanie innych z dobrymi umiejętnościami socjalnymi, ale z mniejszą inteligencją, jak radzą sobie lepiej ode mnie


Opis piątki

Piątki to ludzie którzy wycofują się ze świata i żyją we własnym umyśle. Mogą być inteligentne, dalekowzroczne i posiadać dużą wiedzę, lub też mogą być oderwane od rzeczywistości, sknerowate i schizofreniczne.
Piątki, szóstki i siódemki należą do grupy odczuwającej strach i tworzą kolejne emocjonalne trio. Jednak w przeciwieństwie do dwójek, trójek i czwórek, nie czują one zmieszania czy zażenowania tym kim są lub jak się czują. Zamiast tego, mają tendencje do nieświadomego przeczuwania grożącego im niebezpieczeństwa i odpowiednio na nie reagują. Piątki, szóstki i siódemki są typami myślącymi, które żyją więcej we własnych głowach niż we własnych ciałach. Zmagają się z podejmowaniem decyzji, ciągle muszą dowodzić swojej siły woli.
Strach piątek jest socjologiczny. Ludzie z tym stylem, notorycznie bronią się przed "inwazją" lub "pochłonięciem" przez innych. To jest zdecydowanie najbardziej antysocjalny typ w enneagramie. Generalnie, obawiają się bliskich kontaktów, które mogą prowadzić do uczucia bycia przytłoczonym przez uczucia innych. Piątki mają dobrze rozwinięte zdolności do analizowania i gromadzenia wiedzy. Mogą być dobrymi jej odbiorcami, być inteligentni i rzeczowi, zdolni do pozostania w centrum i bycia logicznym, podczas gdy inni wokół mogą się zachowywać jak zmieszani lub spanikowani.

Zdrowe piątki zazwyczaj znajdują równowagę pomiędzy interakcją z otoczeniem i wycofywaniem się z niego. Ten styl jest często powiązany z posiadaniem dużej wiedzy i czasami intelektualnym geniuszem. Zdrowe piątki aktywnie oferują światu, owoce swojej wiedzy, często ucząc i pisząc o niej. Piątki mogą być idealistami i czasem mężnie ofiarowują się ku dobru ogółu. Zdrowi ludzie z tym typem, często praktykują to co Buddyści nazywają nie zaangażowaniem, czyli postawę charakteryzującą się mieszanką bezstronności jak i współczucia. W tym stanie piątki potrafią grać w życie nie będąc generalnie przywiązanym do wyników, a jako przyjaciele, mogą rozumieć twój punkt widzenia tak jak swój własny. Są oni współczujący i mają szczere serce, ale posiadają możliwość obserwowania życia z pewnej perspektywy i unikają bycia samemu niespokojnym.

Piątki mniej zdrowe, przesuwają się z bycia nie zaangażowanym w kierunku niewiązania się, wewnętrznego stanu bycia odciętym od uczuć. Mogą być nadwrażliwi na oczekiwania innych i odpowiadać na to przez pasywne wycofywanie się. Większość osób postrzega zdolność piątek do wycofywania się jako rodzaj niezależności. Jest to jednak jest również forma obrony. Piątki tworzą wokół siebie silną barierę aby zrównoważyć uczucie bycia nadwrażliwym. Odcinanie się od innych staje się nawykiem obronnym. Zasada jest: Jeśli nauczę się żyć z mniejszymi wymaganiami, bardziej we własnym świecie, to uniknę złego wpływu innych. To prowadzi do skłonności oszczędzania tych małych rzeczy które mają, aby mniej wymagać od innych. Często przekłada się to na oszczędzanie czasu (dla siebie), pieniędzy, przestrzeni, miejsca, informacji i emocji. Nie jest istotne co jest oszczędzane, schemat jest ten sam: piątki starają się ochronić przed zalaniem (np. emocjami), gromadząć siły gdzieś wewnątrz siebie. Niezdrowe piątki mogą też mieć dystans do własnych emocji, żyjąc w świecie informacji i pomysłów. Jednak im bardziej się od nich (własnych emocji) odcinają, tym bardziej zmagają się z uczuciem pustki, samotności i przymusowych potrzeb. To zupełnie jakby starać się przekonać słownie do tego, że nie jest się głodnym. Na tym etapie piątki mogą być bardzo powolne w okazywaniu swoich uczuć, ponieważ tylko piątka potrafi dosięgnąć tych uczuć poprzez długie i żmudne okresy przemyśleń. Niezdrowe piątki czczą boga przyczyny i starają się spoglądać z dystansu na swoje własne emocje. To się może czasami przełożyć na lekceważący i wywyższający się stosunek do innych.

Piątki bardzo niezdrowe, mogą popadać w schizofrenię i być nieprzewidywalne, gdy ich "odizolowane" fragmenty umysłu zaczynają przemawiać. Mogą prezentować się jako nieobecni duchem i ciałem lub dosadnie antysocjalni. Mogą np. przesiedzieć całe przyjęcię nie odzywając się zupełnie do nikogo, a potem stwierdzić, że świetnie się bawili. Lub też mogą nieświadomie odsunąć innych od siebie, poprzez prześmiewczy komentarz i nieprzewidywalną agresję. Zwyczaj odcinania się od własnych emocji, staje się tak doskonały, że bardzo niezdrowe piątki tracą kontakt z rzeczywistością, rozwijając dziwne fobie niewidzialnych bakterii i być skorym do halucynacji. Agresywne zachowania są bardzo prawdopodobne, następując po ostrej paranoi.


Piątka ze skrzydłem cztery: 5w4 - "Obrazoburca"

Różnica między skrzydłami 4 i 6 w piątkach, jest taka sama jak między sztuką i nauką. Skrzydło cztery, daje piątce zmysł abstrakcyjny oraz intuicyjny odcień myślom, tak jakby piątka myślała za pomocą geometrycznych kształtów zamiast myśleć słowami lub realnymi obrazami. Piątka ze skrzydłem 4 może być artystycznie utalentowana i doświadczać emocjonalnych nastrojów jak czwórka. Połączenie intelektualnej i emocjonalnej wyobraźni. Ceni sobie świat filozofii i pięknego konstruowania myśli. Najlepszym dla niej światem jest połączenie umysłowych horyzontów i estetyki. Połączenie ciekawości i wrażliwości na odbiór z potrzebą tworzenia własnej unikalnej wizji.
Gdy 5w4 jest w stresie, wydaje się być jakby nieobecna, gdy jest o coś spytana, odpowiada szeptem. Jej zachowanie oscyluje pomiędzy chęcią odosobnienia, a przypływami przyjacielskiej troski. Może stać się nieuchwytna, niedostępna i abstrakcyjna. Zachowuje się jakby znajdowała się wewnątrz swojej kuli izolującej ją od świata. Czasem odnosi się wrażenie nieznacznego wywyższania się ponad innych. Wizerunek "nieobecnego profesora" dobrze opisuje piątki z tym skrzydłem. 5w4 jest niezwykle wrażliwa na otoczenie i uczucie zbytniej nadopiekuńczości innych. Bardzo przewraźliwiona na krytykę. Może bardzo wolno powracać do siebie po traumatycznych przeżyciach. Typowymi pułapkami dla 5w4 są izolowanie się i popadanie w melancholię oraz depersje o podłożu egzystencjalnym.

Słynne piątki ze skrzydłem cztery: Agatha Christie, Albert Einstein, George Lucas, David Lynch, Samuel Beckett, Stanley Kubrick, Stephen King, Freidrich Nietzsche.

Piątka w pracy

* piątka posiada wyczucie własnych zasobów energii. Nie chce aby jej czas lub siły były marnowane na czyjeś zadania
* ciężko pracuje aby otrzymać w zamian prywatność
* nie lubi niespodzianek. Chce być przygotowana na wszelką ewentualność
* uwaga skupia się na innych z otoczenia. Często odczuwa natręctwo innych. Ma problemy ze skoncetrowaniem się w obecności innych
* zamiera gdy niespodziewanie jest o coś zapytana, lub gdy wymagane jest od niej jakieś spontaniczne zachowanie. Potrzebuje czasu do przemyślenia
* ceni sobie nieemocjonalne zaangażowanie w podejmowanu decyzji. Użycie odczuć jako motywu decyzji odbiera za utratę kontroli

28 października 2007

Książka kucharska baj mi

Polaryzując zagadnienie procesu twórczego jakikolwiek on by był, doszedłem do paru ciekawych wniosków. Istota zmotywowania się zależna jest od kilku czynników, o których będę pisał w dośc cyniczny sposób.

1. Po pierwsze ładna pogoda wsysa w człowieka energię. A jeśli pada, zasłania się okno i po kłopocie. Wysoce zalecane okulary z antyodblaskiem. No chyba, że ktoś chce być tak ślepy jak ja od patrzenia się na słoneczko.. lol jeden.

2. Nie siedzieć po ciemku. Bo światełka od kamerki dają po oczach. A jak człowiek już się zaangażuje to nie chce mu się jej przestawić. Dlatego też najlepiej za wczasu zapalić światło w pokoju. (nie śmiej się, ja tak rozumuję)

3. Mieć wokół siebie umiarkowany bałagan. Dopóki grzyby nie rosną na klawiaturze, da się żyć. Gorzej jak się jest przeziębionym i rolka papieru turla się po biurku od lewa do prawa. Soczki w kartonikach robią dużą zapchaj dziurę wokół, nie polecam jednak większych kartonów, bo twórca łatwo może się zatruć pleśnią stojącego od tygodnia Fresza.

4. Jeśli nie ma się weny, wystarczy porozmawiać z tym panem ->1514159, wymienić kilka zdań, i już jest kulwa motywacja. Ewentualnie spojrzeć na jego miniaturkę na fotce.

5. Czasem można dojść do wniosku, że po co siedzieć i się babrać, skoro wszyscy imprezują i gdzieś na mieście szaleją. W takiej sytuacji robi się tak. Piszesz dzień wcześniej do kogoś, że jest poryty, następnego dnia pytasz się czy gdzieś wychodzi i po sprawie.

6. Zanim usiądziesz, zjedz coś. Bo co chwila będziesz schodził coś "przekanszać" (jak to sie pisze !!!?!!!!). I nie chodzi tu o to, że traci się tak dużo czasu, tylko statystycznie w moim przypadku duże prawdopodobieństo wypierdolenia się na schodach.

7. Nigdy nie trzymaj ostrych rzeczy przy sobie. Smaruj łyżką, używaj papierowych talerzy. Bo nie daj Boże wejdzie mama w nocy i wkurwiona, że nie może spać przez tą muzykę, zresetuje Ci kompa, bo debil zapomniał zasejwować.

8. Nie używaj słuchawek a propos do punktu wyżej. Bo nie daj Boże zachce Ci się wejść na stronę porno w chwilach bardzo małej weny i ani się spojrzysz a już cała rodzina będzie oglądać Twój spektakl.

yyy... podniecony xD

21 października 2007

Strasznie dużo rzeczy na głowie. Drugi dzień przesiedziany z gitarą przy kompie.
Dziennie spędzam około 8/10 godzin przed monitorem, grając, analizując, słuchając, wycinając, wklejając, waląc głową w blat.
Gdybym chociaż był stworzony do dobrej zabawy w barze i obgadywania wszystkich dookoła, czerpania radości z własnych ograniczeń, ideologicznych usprawiedliwień..
Gdybym chociaż kierował się w życiu jedynie dobrą zabawą i rządzą pieniądza.
Niestety, każda minuta obecnie odczuwana jest przeze mnie jako czas spędzony na ciężkiej pracy. Mój umysł nie ma odpoczynku. O ile sport jest pewnym sposobem zluzowania emocji, sam w sobie jest destrukcyjny, skoro cały czas próbuję sobie udowodnić, że potrafię zrobić coś jeszcze lepiej lub po prostu nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Moje relacje z osobami są bardzo zimne, włączając w to moje studia, stałem się strasznie "merytoryczny" spłukując sferę emocji totalnie, chyba, że zachowuję się jak manipulator społeczny, czytaj "ale te pociągi się wleką, szlag mnie trafia". Nawet jeśli spędziłbym 200 godzin z najciekawszą osobą na świecie, mój umysłowy stosunek do drugiej osoby jest racjonalny aż do bólu.
Posiadam wykształcony pogląd o życiu, celu rozmowy, potrzebie rozmowy, celach innych ludzi. Moje ciało oczekuje, że zaspokoję potrzebę, której sam nie rozumiem, nie identyfikuję się z nią. Potrzebuję rozmawiać, choć nie czerpię z tego radości ani emocjonalnej ani merytorycznej. A jeśli takowa się pojawia, tym bardziej jest dołujący obraz samego siebie,uradowanego pajaca..
Jak można być zdrowym psychicznie, wierząc w ewolucję, wiedząc o ludzkich ułomnościach, rozumiejąc co kryje się pod gestami i słowami?
cdn za pare godzin ;)

20 października 2007

Siła reklamy (Sony Bravia)

Około godziny 11 dziś rano zostałem mile zaskoczony przez jeden z bardzo interesujących blogów w internecie 'launching.blox.pl'. Do dzisiaj, nie licząc pojedynczych przypadków, żyłem w przekonaniu, że reklama musi śmieszyć, żeby przedstawiała pewną wartość. Jak miło się zaskoczyłem, wystarczy spojrzeć poniżej. Jeśli spodoba Ci się, to nie zakładaj fanklubu, nie warto. Są ich już tysiące na świecie ;).

11 października 2007

Motylki (Krótka piosenka o rozstaniu)

Żegnając Cię odganiam motyle
Wplątane trzepotem w moje palce
Tulę się w Twój ciepły sweter
I nie chcę myśleć, że

Samotnie spędzę resztę nocy
Pijąc kawę aż do rana
Zamknę oczy i znikną białe skrzydła
Nocnych owadów

Żegnając Cię zamykam oczy
By zapamiętać Ciebie lepiej
Chowam twarz w Twoich dłoniach
I znowu mówię, że

Samotnie spędzę resztę nocy
Pijąc kawę aż do rana
Gdy odejdziesz zabierzesz
Moje białe skrzydła ze sobą

28 września 2007

undertow

W dół podążam po raz trzeci.
Chrzczony byłem twoim głosem,
Brzmiącym z głębi, spośród nieskończonej wody.
I jest on w połowie tak wysoki jak niebo
I w połowie tak czysty jak rozsądek .
Jest zimny i czarny jak muł w korycie rzeki.
Ale mnie jest tak wygodnie...
O wiele za wygodnie.

Dlaczego więc mnie nie zabijesz,
Jestem słaby, zdrętwiały i nie znaczę już nic,
Znowu klęczę.
Zagubiony w euforii.

Z powrotem jestem w dole - prąd wiru porywa mnie.
Jestem bezbronny i przebudzony - wir unosi mnie.
Więc umrę chyba wewnątrz twego wodnego piekła.
Zdaje się że nie ma żadnej innej drogi
by ocalić się od tego podwodnego grobu.

Euforia

a nie mówiłem k****?

"niskie częstotliwości drgań strun gitar basowych sprzyjały i sprzyjają opóźnieniom w detekcji wysokości"

22 września 2007

Chyba uzależniłem się od lata. Ten komfort chodzenia w krótkich spodenkach..
Powróciwszy z dalekiej podróży i czwartkowych piłkowych xD wybrykach ;) czytaj 3 godzinnych nastał piękny dzień wczorajszy. W obliczu wykreowanego przez moją wyobraźnię ziąbu na dworzu, cząstka mojego zdrowego rozsądku zmusiłą mnie sprawdzić jak naprawdę się ma temperatura w plenerze.

I tu zaskoczenie. Ciepłe słońce, brak choćby bryzy sprawiły, że mimo mamusiastych obietnic "yes, I will stay at home", zarwistym ruchem przebyłem parę metrów w stronę prysznica, po którym ubrałem się w most komfortowe ciuszki, napompowałem piłeczkę i wybyłem na słoneczko. Po południu xD ten klimat zawiśnięty w powietrzu był dla mnie idealny. Ani ciepło, ani chłodno.

Porzucałem sobie chwilkę na betonie, pogadałem z chłopakami. Trochę niestety nie przewidziałem że w graniu przeszkadzać mi będzie słońce ale wsiowyra.
Wracając do domu spotkałem jeszcze dwóch kolegów, zdobyłem istotne informacje seseses xD, i wróciłem, zjadłem i wybyłem xD znowu z piłencją. Znowu pograłem na betonie, w kosza i w piłencję. Potem, że prawie nikogo już nie było zszedłem pół Koluszek, spotkałem kilka osób, z Johanami i Millerami xD wróciłem prawie pod swój dom.
Luz. A wieczorem trochę polityki w tvn-ie xD. Poszedłem wcześnie spać z wycieńczenia.

A dziś sobota. Temperatura pewnie dojdzie do 24 stopni. Trza odwiedzić beton dzieś koło 17 jak słońce będzie troszkę niżej :/. I zostać prawdopodobnie ;). Dziś już więcej osób spotkam, bo wczoraj dyskoteka była dla ułomnych xD nieważne :P XD.

A teraz to co zawsze. Muzyka od rana i trochę wiadomości. I czekam aż mi z zakupów śniadanie przyjedzie :P

A Adam ma w opisie operację Borki. To w Borkach jest szpital?
A te Borki to między wątrobą a żołądkiem. Biedny Adam. Byle go z narkozy nie wybudzili xD

3 września 2007

czas start

Ledwo żyję. Chodzę spać koło drugiej w nocy. Masakrycznie wpływa to na mój nastrój, zwłaszcza jak dochodzi godzina 16sta a ja jeszcze nieobudzony, a mam tendencje kłaść się koło tej godziny.

Dziś pierwsza wizyta w nowym roku na uczelni. Trochę wymuszona moim lenistwem, a i trochę mądrością. Musiałem w trakcie sesji podjąć decyzję... zbierać wpisy do indexu i uczuć, albo samo uczyć. Wybrałem drugi wariant. Teraz muszę zdobyć dwa wpisy, potwierdzające, że zdałem. LOL. Od kiedy funkcjonuje USOS i wszystkie oceny znajdują się tam w pierwszej kolejności symboliczne indexy tracą znaczenie.
A co więcej, ile nasi 'naukowcy'i studenci tracą czasu a sam UNI pieniędzy.
Muszę się dowiedzieć dziś co i jak bo wyjeżdżam i mam nadzieję, że nie będzie ten wyjazd koligował z możliwośćią zdobycia wpisu bo się zajebę :P.

A pogoda przepiękna na wyjazd. Jest tak zimno. Mam nadzieję, źe z 2 tygodnie ciepłych wakacji jeszcze przede mną, chciałbym pograć jeszcze w kosza na betonie i ludzi powidywać. Ahh. Większość już szkoła, a ja wakacje :( i z kim ja będę grał ;(
beeee.

Kolokwialnie wyrzucili nas ze straży w poniedziałki ale luz. Dziś pójdę na halę.
Coś koło 19. Jak coś, przyjdź, będzie na mnie. Obczaję dziś też czy można jakoś załatwić by cała hala była wolna w poniedziałki wcześniej niż połowa października.

W Łodzi jak będę muszę z antykwariatu kupić Tatarkiewicza ;) i kurczę rodzice mnie prosili o jakies zworki xD czy co nie wiem do mebli :P XD kurwa kiedy ja wróce do domu..

I w ogóle mógłbym wziąć aparat ze sobą. I w ogóle porobić fotki.
Kurwa ale ze mnie leń.

24 sierpnia 2007

fragmenty z Nietzsche`ego

Zda mi się coraz bardziej, iż filozof, jako nieodzowny człowiek jutra i pojutrza, po wszystkie czasy był i być musiał ze swem dzisiaj w niezgodzie: wrogiem jego był za każdym razem ideał dzisiejszy. Wszyscy ci nadzwyczajni, zwani filozofami, opiekunowie człowieka, co rzadko uważali siebie za przyjaciół mądrości, raczej za niemiłych trefnisiów i niebezpieczne znaki zapytania -, swe zadanie, swe twarde, niedobrowolne, nieodparte zadanie, na ostatek zaś wielkość swego zadania znajdowali dotychczas w tem, iż byli dla swej epoki wyrzutem sumienia. Zatapiając nóż wiwisekcyjny przedewszystkiem w cnotach epoki, wyjawiali własną tajemnicę: szukali nowej wielkości człowieka, nowej nieudeptanej drogi do wywyższenia tegoż. Za każdym razem wykrywali, jak wiele obłudy, opieszałości, rozluźnienia wodzów i puszczenia wodzów taiło się w najbardziej uwielbianym typie współczesnej im moralności, jak wiele cnoty już się przeżyło; za każdym razem powiadali: dążymy w oddal, hen, gdzie wam najbardziej dziś obco.
do ideału filozofa, w skład pojęcia wielkości należeć musi właśnie siła woli, twardość i zdolność do długich postanowień

zaś filozof wyjawia poniekąd swój własny ideał, gdy oświadcza: ten jest największy, kto zdoła być najsamotniejszym, najskrytszym, najodrębniejszym, człowiekiem poza dobrem i złem, panem swych cnót, przebogaczem woli; na tem właśnie polega wielkość, iż umie się być zarówno złożonym jak całym, zarówno przestronnym jak pełnym.

Artyści mają snadź subtelniejsze od nich nozdrza: wiedzą bowiem aż nadto dobrze, iż właśnie wtedy, gdy nic nie czynią już dowolnie lecz wszystko koniecznie, ich poczucie swobody, subtelności, pełnomocy, poczucie twórczego kojarzenia, zarządzania, kształtowania dosięga szczytu, - słowem, iż konieczność i wolność woli zespala się wówczas u nich w jedno.

najwyższe problematy odtrącają bezlitośnie każdego, co śmie się do nich zbliżyć, swej duchowości szczytnością i mocą nie będąc do ich rozwiązania przeznaczonym. I cóż stąd, iż obrotne, na cały świat głośne mózgi oraz nieobrotni zacni mechanicy i empirycy cisną się, parci swą gminną ambicyą,
Toć kobierców takich deptać prostackim stopom nie wolno przenigdy; przedwieczny ład rzeczy zapobieżał już temu; nie rozewrą się wierzeje przed natrętami tymi, chociażby bili w nie głowami nawet i rozbijali o nie głowy! Do każdego górnego świata trzeba być stworzonym; wyraźniej zaś mówiąc, trzeba być doń wychowanym:

20 sierpnia 2007

Delfiny baraszkują w Zatoce Gdańskiej

Dwa delfiny pojawiły się w sobotę rano na wodach Zatoki Gdańskiej, przy gdyńskim porcie. To wydarzenie nadzwyczajne. Wcześniej ssaki te przebywały w okolicach naszego kraju w XVII i XIX wieku.
Dodano: 2007.08.18 17:41:10

17 sierpnia 2007

Nietzsche

Śmierć Boga i nihilizm

Gott ist tot – Bóg jest martwy. Lecz cóż to oznacza? Otóż, zdaniem Nietzschego, człowiek współczesny przestał odczuwać obecność Boga w świecie.
Kiedyś czyny człowieka pociągały za sobą prędką reakcję Boga w życiu doczesnym, Boga należało się bać tu i teraz. Dziś każdy może liczyć na jego miłosierdzie – rozważa się problem, czy piekło w ogóle istnieje. Komu potrzebny jest jeszcze taki Bóg? Dlatego musiał on przenieść się w sferę abstrakcji, odejść w zapomnienie. Jest jeszcze, lecz jako martwy.

Razem z Bogiem usunięta została z naszego świata metafizyczna podstawa wszelkich wartości, od tej pory zawieszone są one w próżni. Nie ma prawdy, ani dobra, nie możemy więcej się do nich odwoływać, bo umarły razem z Bogiem: on sam umarł wskutek relatywizmu (Nietzsche powiada przenośnie: "z litości do człowieka"). Człowiek musi na nowo podjąć trud stanowienia wartości, lecz zdaniem Nietzschego nie jest w stanie. Jesteśmy bowiem tworami chorej kultury, opartej właśnie na odwołaniu do Boga, a nie możemy się do niego odwołać, bo jego już nie ma w naszym świecie. Mówiąc językiem teologii – przestaliśmy odczuwać sacrum, a nie potrafimy bez niego żyć.

Stąd bierze się nihilizm – udawanie, że nic się nie stało, zaprzeczanie, że istnieją jakiekolwiek problemy. Nihilizm w rozumieniu Nietzschego to akceptacja pozorów, uznanie za wartość tego, co jest już bez-wartością. Łatwe i wygodne życie, przyjemne i pozbawione napięcia. Tak rozumiany nihilizm jest wrogi życiu, bo domaga się wpasowania w obowiązujący system norm oparty na moralności niewolniczej.

Wieczny powrót

"A gdyby tak (...) jakiś demon (...) rzekł ci: "Życie to, tak jak je teraz przeżywasz i przeżywałeś, będziesz musiał przeżywać raz jeszcze i niezliczone jeszcze razy; i nie będzie w nim nic nowego, tylko każdy ból i każda rozkosz i każda myśl i każde westchnienie i wszystko niewymownie małe i wielkie twego życia wrócić ci musi, i wszystko w tym samym porządku i następstwie" - (...) Czy nie padłbyś na ziemię i nie zgrzytał zębami i nie przeklął demona, który by tak mówił? Lub czy przeżyłeś kiedy ogromną chwilę, w której byś był mu rzekł: "Bogiem jesteś i nigdy nie słyszałem nic bardziej boskiego". Gdyby myśl ta uzyskała moc nad tobą, zmieniłaby i zmiażdżyła może ciebie, jakim jesteś. Pytanie przy wszystkim i każdym szczególe: "czy chcesz tego jeszcze raz i jeszcze niezliczone razy?" leżałoby jak największy ciężar na postępkach twoich. Lub jakże musiałbyś kochać samego siebie i życie, by niczego więcej nie pragnąć nad to ostateczne, wieczne poświadczenie i pieczętowanie."

Ten długi cytat ma uświadomić fundamentalne znaczenie nauki o wiecznym powrocie dla ludzkiego życia i sposobu w jaki się je przeżywa – oto bowiem w każdej chwili dokonujemy wyboru na wieczność. Czy właśnie to ma powtarzać się w nieskończoność? Czy właśnie tego chcę? Po wieczne czasy?

Wydaje się, że aby w pełni zaakceptować tak rozumiany wieczny powrót, nie można żyć na sposób, jaki zaszczepiany jest każdemu z nas w procesie socjalizacji. Zobowiązania społeczne, zasady moralne, głęboko odczuwane pojęcie "ja", wreszcie bezustanne odnoszenie życia do czasu, czynią akceptację wiecznego powrotu skrajnie trudną, jeśli nie niemożliwą. Zadaniu temu, zdaniem Nietzschego, sprostać mógłby jedynie Nadczłowiek.

Nadczłowiek

Nietzscheański nadczłowiek miałby być istotą obdarzoną wielką wolą mocy, jednostką twórczą, której każda chwila życia jest doskonale pełna i warta ponownego przeżywania. Istota ta żyłaby poza zasadami obowiązującymi resztę ludzkości, poza rządzącymi nią obecnie prawami (słów "nadczłowiek" lub "rasa silniejsza" używa Nietzsche w opozycji do "człowiek średni" dzisiejszych czasów, zwłaszcza do jego moralności). Jednak, w ujęciu Nietzschego pokazanym w Poza dobrem i złem, żyłaby ona jak najbardziej właśnie w tym świecie, po tej jego stronie, w przeciwieństwie do tęskniącej za "zaświatami" reszty.

Zdaniem Nietzschego, w historii ludzkości nadczłowiek pojawiał się kilkakrotnie, zawsze jako efekt przypadku i zawsze dla współczesnych był uosobieniem zła, jawiąc się jako potwór. Jako przykłady nadczłowieka filozof podawał Aleksandra Wielkiego, cesarza Fryderyka II, Cezara Borgię i Napoleona. Twórcze zadanie ludzkości polegałoby na hodowli nadczłowieka, jako jej apoteozy.

Zanim jednak odrzuci się taką ideę nadczłowieka jako niemoralną, warto przypomnieć sobie, że Leibniz głosił, iż żyjemy na najlepszym ze światów, dla Spinozy świat był Bogiem, a teologia nadal potrzebuje teodycei, aby usprawiedliwić Boga, istotę doskonale miłosierną, ze zła w świecie.

Koncepcja nadczłowieka została zwulgaryzowana przez hitlerowców pod postacią Übermenschen (nadludzi), którzy wyznając swoiście pojmowaną przez nazistów "moralność panów", mają prawo być władcami życia i śmierci.

26 lipca 2007

Z cyklu przecudne opisy cz.1

W czwartek: Ale...:) Z...:) Do...:) Po...:) Mhhhm...:)
[kto pomyślał o sexie?]
Rid: jak zobaczę kogoś ze świeczką w opisie, to może zapomnieć że mnie zna.
[świeczka > znajomość]
Paulina gitara :P: Hel. [z nudów czemu nie. też bym się sztachnął xD]
Ostry: It's been seven hours and fifteen days [jak nie wiadomo o co chodzi z odliczaniem to pewnie chodzi o picie]
Ola Sob: Bibi bibi bom bom;d;d;d [znowu o sexie?]
Młoda: Cmentarz/z ziomeczkami;]:*/PzDr:**;];][zajebista miejscówka ;)]
Karolina UŁ: muszę iść do domu, bo będzie koniec świata [ostatni gasi światło]
Karina: I zapomnij, że jesteś, gdy mówisz, że kochasz.. [zbyt filozoficzne jak dla mnie]
Julka: W Wielkiej BrYtanii** BedE JaK Wróce;) PozD.. [takie oklepane]

Szczyt debilizmu pseudonaukowego

Materiał z Gildii > z Fantastyki.

Zazwyczaj Neandertalczycy mieszkali w grupach liczących 30-50 osobników. Udomowili wiele dzikich zwierząt (prawdopodobnie również wilki, które w wyniku ewolucji przybrały postać współczesnych psów). Chowali zmarłych, opiekowali się chorymi i wierzyli w życie pozagrobowe. Mieli znacznie większy mózg, niż konkurujący z nimi przedstawiciele Homo sapiens, co świadczyłoby o większej inteligencji.

Komentarz: A wieloryb układa kostkę rubika zanim na nią spojrzy.

I to właśnie Homo sapiens jest w tej grupie dziwolągiem, zarówno pod względem wyglądu fizycznego, jak i zachowania.
Współczesny człowiek - argumentuje Trinkhaus - jest jedynym gatunkiem, odnotowanym na drzewie ewolucji naczelnych, który nie posiada kostnych wałów nadoczodołowych. Dlatego miał małą i prawie całkiem płaską twarz. Wiele innych elementów układu kostnego Homo sapiens również ma unikatową budowę. Wygląda więc na to, że nasz gatunek powstał w wyniku krzyżowania z jakimiś całkowicie nieznanymi istotami. Być może pochodzącymi z innego świata.

Komentarz: Jak nie wiadomo co, to kosmici. Kto pierdnął? Kosmici.

Z kolei Kanadyjczyk Michael Bradley, w swojej chaotycznej, ale sensacyjnej książce "Naród wybrany z Kaukazu", próbuje udowodnić, że neandertalczycy to... przodkowie narodu żydowskiego.

Komentarz: Mam lepszą teorię. Kosmici.

25 lipca 2007

Buka



Buka (oryg. Mårran) – fikcyjne stworzenie, bohater cyklu książek o Muminkach autorstwa Tove Jansson. Podobna do ducha szara istota o potężnej posturze i bladych oczach.

Buka przemieszcza się po świecie, niejednokrotnie odwiedzając Dolinę Muminków. Przyciąga ją światło i ciepło domu. Pojawiając się w jakimś miejscu, przynosi chłód i zamraża ziemię, na której dłuższy czas stoi. W miejscu, gdzie przebywa bardzo długo, nic już nie wyrośnie.

Buka wzbudza powszechny strach, jednak nie wiadomo, czy naprawdę jest groźna, czy tylko samotna i nieszczęśliwa.
Uwaga: W dalszej części artykułu znajdują się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu.

W książce Tatuś Muminka i morze Buka, szukając zapalanej wieczorem lampy, wyrusza za rodziną Muminków na samotną wyspę, płynąc na zamrożonej przez siebie krze. Współczujący jej Muminek codziennie wynosi naftową lampę na brzeg morza i w końcu jego postępowanie zmienia Bukę, która przestaje nieść ze sobą chłód i zimno.

Buka w anime

W japońskiej kreskówce Buka jest przedstawiana wyjątkowo groźnie. Oprócz wyglądu, także jej buczący (w fińskiej wersji językowej – ryczący) głos i charakterystyczna muzyka pojawiająca się wraz z jej nadejściem mogą przyprawiać o gęsią skórkę. Buka pierwszy raz pojawiła się w odcinku 6 pt. Topik i Topcia. Już wtedy jej ciemny wizerunek, głos i ogólny mroczny klimat dawały powody do strachu. Ale od odcinka 34 patrzyło się na nią z większą sympatią. Niektórzy uważają Bukę za najstraszniejszą istotę, jaka pojawiła się w serialach dla dzieci.

23 lipca 2007

Johan

A long, long time ago in a land far away,
There was a monster without a name.
The monster wanted a name so badly.
So the monster left to go on a journey to find a name.
But the world was so large that he split into two to make his journey.
One went to the west and the other went towards the east.
The monster who went to the east found a village.
At the entrance of the village there was a blacksmith.
“Mr. Blacksmith, please give me your name,” said the monster.
“You can’t give away your name,” the blacksmith replied.
“If you give me your name, I’ll enter you and give you strength.”
“Really? If you can make me stronger, then I’ll give you my name.”
The monster entered the blacksmith.
The monster became Otto the Blacksmith
Otto the Blacksmith became the strongest man in the village.
But one day he said,
“Look at me. Look at me. Look at how large the monster inside me has become.”
Crunch Crunch! Munch Munch! Chomp Chomp! Gulp!
The hungry monster ate Otto from the inside out.
The monster returned to being a nameless monster.
Even when he entered Hans the Shoemaker…
Crunch Crunch! Munch Munch! Chomp Chomp! Gulp!
He returned to being a nameless monster.
When he entered Thomas the Hunter…
Crunch Crunch! Munch Munch! Chomp Chomp! Gulp!
He once again returned to being a nameless monster.
The monster came to a castle looking for a wonderful name.
In the castle, there was a sick boy.
“If you give me your name, I’ll give you strength.”
“If you can cure this illness and make me strong, I’ll give you my name.”
The monster entered the boy.
The boy became well.
The king was so pleased! “The prince is well! The prince is well!”
The monster liked the boy’s name.
He also liked living in the castle.
So even though he was hungry, he endured.
Every day his stomach growled, but he endured it.
However, he was so hungry that one day he said,
“Look at me. Look at me. Look at how large the monster inside me has become.”
The boy ate the king and even his servents.
Crunch Crunch! Munch Munch! Chomp Chomp! Gulp!
Since there was no one there anymore, the boy went on a journey.
He kept on walking for days and days.
One day, the boy met the monster who traveled to the west.
“I have a name. It’s a wonderful name, too.”
The monster who went to the west said,
“I don’t need a name. I’m happy even without a name.”
We just have to accept that we are monsters without a name.
The boy ate the monster who went to the west.
The monster finally had a name,
But all the people who could call him by that name have disappeared.
And Johan was such a wonderful name, too.

21 lipca 2007

pierwszy wakacyjny

Gdyby mi się tak chciało jak mi się nie chce, to już masę rzeczy bym tu wstawił.
Ale lenistwo mnie pokonało. Minął już fragment wakacji a ja raz się byczę a raz imprezuję przez małe i. Grzesiowe imprezki, parkowo-osiedlowe pogaduchy i dżampreza na Żelechlinku (wtf?) z grochówką lol. W sumie nic wielkiego ale śmiechów było.

Gdybym pracował hah to by do 18 było w miarę do wytrzymania. Wiekszość czasu dzięki przewspaniałym wrzutom z Adasiem spędzam na pisaniu nutek.
Działo się w tym kierunku sporo ale co tu pisać skoro i tak nikt prawie tego nie zrozumie ;).



Kupiłem sobie słuchawki na przeszłe urodzinki. Teraz mogę siedzieć do drugiej w nocy codziennie i grzebać w cyferkach. Około 23 pojawiam się w domu po wyjściu moim ok. 18, 19 w zależności o której będzie mi się chciało wejść pod prysznic.



Mam straszną ochotę na mięsko, takie grillowane chrupiące sucharki z kurczaka czy czegoś innego. Zaraz idę do ogrodu podjeść trochę. Ogólnie zacząłbym biegać znowu na kksie ale coś nogi w kostkach i piszczelach rwią. Może jak maścią nasmaruję to lepiej będą się czuły kochane nóżki. Nie miłym aspektem biegania jest to, że zrąbało mi się gniazdo w mp3 i nie mogę słuchać muzyki. Fak. Ale jakoś to przeżyję, muszę się troszkę chociaż opalić zanim skoczę na Niewiadów, bo wybieram się już tydzień tam :).
Leżenie samemu w ogrodzie doprowadza mnie do białej gorączki.

Taka przyjemność kosztuje koło 13 złoty jednorazowo - bilet kolejowy + wstępu :/
Aż mnie ściska w żołądku, ale faktem jest że całe Koluszki tam jeżdzą, a ja co? Ze Stargardu Szczecińskiego? To miasto się taaak wyludniło ostatnimi dniami, że już nawet na beton nie zawijam, bo szkoda wysiłku. Choć prawdą jest, że dzisiaj tam nogę postawię.



Ostatnio przeglądałem też filozofię na wikipedii, jak na razie stanąłem na Spinozie - kiepawo się czyta wieczorami. Prócz tego oglądam po raz drugi anime Monster. Jestem na 3 części 4tego odcinka czyli jeszcze tak z 68 gdzieś przede mną xD do końca wakacji przelecę.

13 lipca 2007

Tralala wakacje..

Z powodu padnięcia mojego chrome.pl postanowiłem wynieść się z joggera i powrócić na stera śmiecie. Jako laik mam tu więcej możliwości a nie chce mi się prosić Piotrka, żeby mi załatwił przekierowanie Jida czy cuś.

Tak więc powracam w wakacyjnym nastroju. Egzaminy zdane więc się byczę.
Dziś piątek, czas zaszaleć. Ktoś ma jakieś pomysły?
Trzeba pospacerować :)

Randonautica - obalamy mity cz. 1

O samej otoczce aplikacji moglbym stworzyc przydlugi wstep - ale po co? Celem tego postu jest obalenie mitow co aplikacja robi, a czego nie ...